niedziela, 6 września 2015

"Do utraty sił" (2015) - pojedynek z Losem

Wielbiciele jego talentu nie mogą się już z pewnością doczekać “Everestu”, który już niebawem zakwitnie w swej grozie na ekranach polskich kin. Wspominają też ostatnie jego wielkie kreacje, choćby w “Bogach ulicy” czy “Wolnym strzelcu”. Jack Gyllenhaal po raz kolejny udowodnił, że jest aktorem wybitnym wcielając się w rolę zawodowego boksera, Billego Hope’a, który…
No właśnie. W tym tkwi sedno.


Można mieć wszystko: 43 wygrane walki stoczone w niełatwym przecież świecie amerykańskiego boksu, mistrzowskie pasy, prestiż i popularność z nich wynikającą, wspaniały dom, pałac właściwie, kochającą żonę i córkę. Los jednak strzelając na ślepo swymi wyrokami nierzadko nie zwraca uwagi na status celu i poddaje go próbom, o jakich ciężko opowiedzieć spokojnym tonem.
W takich chwilach zwykło mówić się o piekle na ziemi.
Rozpętuje się zatem piekło dla Hope’a w chwili, gdy nieoczekiwanie jego żona odnajduje spokój na cmentarzu, pieniądze, jakimi sportowiec chyba trochę za bardzo szastał, kończą się, licencja bokserska przepada, a dodatkowo sąd odbiera mu tymczasowo prawa do opieki nad córką.  


Co robi Hope? Próbuje odnaleźć nadzieję w sobie samym i poza sobą: w podstarzałym trenerze, Ticku Willsie (Forest Whitaker), który pomóc ma wziąć się za bary z Losem i sprać go po pysku, kiedy sposobność ku temu będzie najlepsza.


“Do utraty sił” - wyreżyserowany przez Antoine’a Fuqua, twórcę pamiętnego “Dnia próby” - opowiada o próbie wyjścia na prostą człowieka znajdującego się na ostrym zakręcie. A nie ułatwia tego niełatwy charakter głównego bohatera, jego skłonność agresywnego komentowania toczących się wydarzeń oraz przeszłość, jaką zwykło tytułować się barwną - domy dziecka, więzienie… Totalne zwycięstwo, albo spektakularna porażka - oto, o co toczy się stawka w tej życiowej grze, jednak ewentualny sukces, lub jego przeciwieństwo mimo iż związane ze sportem, posiadają znacznie głębszy wymiar niż kolejny tytuł zdobyty na ringu.  


Publiczność na całym świecie lubi delektować się na kinowym ekranie ludzkimi dramatami, a zwłaszcza tymi, które ocierają się o dno, od jakiego odbić się może jedynie śmiałek obdarzony tytaniczną wolą. W takich chwilach jedni odnajdują inspirację do zmierzenia się z własnymi problemami, inni wzruszą się historią, jakiej w swej aktualnej szczęśliwości nie potrafiliby sobie wyobrazić.
A przecież Los - jak już powiedziano - strzela na oślep i to, co zdarzyło się tam, przydarzyć może się tu i teraz. Każdemu.