niedziela, 10 sierpnia 2014

"Locke" (2013) jest Hardy

Są wschody i zachody słońca. Przebudzenia ze snu. Wyjścia do pracy i z niej powroty. Piłkarskie weekendy i szewskie poniedziałki. Czasami jednak w życiu przychodzi dzień, kiedy doskonale znany kierat przestaje funkcjonować, a los wskazuje tylko jedną drogę: przed siebie.


Powiedzieć, że “Lock” Stevena Knighta jest filmem kameralnym to zdecydowanie za mało. Kameralna była “Śmierć i dziewczyna” Polańskiego. Takim samym mianem określić można “Glengary Glen Ros” Mameta czy “Memento” Nolana. “Lock” to filmowy minimalizm, połączenie talentu scenarzysty z aktorską wirtuozerią jednego z najciekawszych brytyjskich aktorów młodego pokolenia, bo trudno - jeśli chodzi o aktorstwo - nazwać 36-letniego Toma Hardy’ego dojrzałym.
Pierwsze skojarzenie z “Pogrzebanym” Sparlinga jest w pełni uzasadnione: w obu tych filmach areną wydarzeń jest klaustrofobiczna przestrzeń, jednak główny bohater “Lock” ma znacznie większe pole manewru. Samochód bowiem od trumny różni się zasadniczo, choć czasem może się w nią przemienić. Te dwa filmy oddziela także gatunkowa granica: “Pogrzebany” był rasowym thrillerem, natomiast “Lock” to dramat obyczajowy w najlepszym tego słowa znaczeniu.    


Fabuła “Lock” wydaje się być prosta: jest noc, kierownik wielkiej budowy, jego samochód oraz autostrada prowadząca do Londynu. Jest punkt A oraz finalny punkt Z, a pomiędzy nimi przepaść życia, w której pogrążą się główny bohater. A lekko mu nie jest. Zakręt na jakim się znalazł wielu innych na jego miejscu po prostu by ominęło, jednak Lock nie jest zainteresowany rejteradą. 


W ciasnej przestrzeni sunącego dostojnie autostradą samochodu zamknięta została przeszłość, przyszłość i teraźniejszość Ivana Locka. Autostrada, którą jedzie jest prosta, podobnie jak wybór którego dokonał. Z rozmów telefonicznych przez niego prowadzonych wyłania się obraz człowieka niemal bez skazy. “Bez”, a “niemal” to duża różnica.


A czas płynie, jak ma to w swoim zwyczaju przypominając, że tworzy on wszystko, aby ostatecznie wszystko przemianować w garść wspomnień, które rozmduchać można na wszystkie strony świata - choćby na autostradzie do Londynu.  
“Lock” to ujmująca opowieść o konsekwencjach płynących z dokonanych w życiu wyborów. To także interesująca prezentacja różnych form samotności, bowiem film precyzyjnie demonstruje osamotnienie ludzi uwikłanych w pewną sytuację.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz