Jej Jedyność, Niepowtarzalność i Nieprzekładalność oraz, jakby mało tego było, osadzenie gdzieś pomiędzy mnogością światów, a także – jak zwykło się mówić – na granicach dwóch Królestw: Ziemskiego i Niebiańskiego, zdają się czynić z Niej, udowadnia to w Jej biografii Simon Sebag Montefiore, Miasto Miast, Stolicę Stolic przesiąkniętą krwią, potem i łzami zdobywców, zdobytych, zwycięzców i zwyciężonych, upokarzających i upokarzanych.
Nie ma chyba drugiego miasta tylekroć równanego z ziemią i powstającego z martwych, aby zalśnić w oczy dawnym triumfatorom i grabieżcom jeszcze potężniejszym blaskiem rodzącym, niestety, religijne spory do dziś przecież nierozstrzygnięte i chyba nie podlegające instytucji szczęśliwego zakończenia.
Opisać Jerozolimę, oddać jej hołd i jednocześnie poddać krytyce noszącej znamiona konstruktywnej, pozostając przy tym obiektywnym. Trudne? Z pewnością. Simon Sebag Montefiore, mający za przodka Sir Mosesa Haima Montefiore, osobę niezwykle ważną dla narodu żydowskiego, zapomniał o swoich korzeniach, rzucił wyzwanie historii oraz religiom i wyszedł z tego starcia zwycięsko, dostarczając kolejną w swym dorobku monumentalną pracę, tym razem o mieście głęboko doświadczonym przez nierzadko okrutny los i srogich wykonawców jego nieprzejednanej woli.
Jeśli pierwsza część obszernej biografii momentami nuży językiem jakby żywcem wyjętym z biblijnych wersetów będących jednym z niewielu źródeł świadczących o początkach Jerozolimy, tak dalsze rozdziały, wraz z rosnącą liczbą materiałów źródłowych, sprawiają, że opisywane wydarzenia wymykają się sztywnym ramom nadanym im przez dawnych kronikarzy oraz historyków. I tylko krew przelewana w imieniu i bez imienia, mieni się tym samym kolorem.
Ocieka Jerozolima krwią na kartach swej biografii. Okres Świątyni, wojny rzymsko-żydowskie, panowanie muzułmanów, Królestwo Jerozolimskie, Imperium Otomańskie, jakże niepewne czasy współczesne, wszystko to mieni się złowrogą czerwienią i przywołuje pełen refleksji smutek, bo jest przecież Jerozolima dowodem ludzkiej niedoskonałości mającej nigdy nie przetransformować się w swoje przeciwieństwo: z jej wschodniej i zachodniej strony niezmiennie padają słowa i groźby inspirowane przez Jedynego dla każdej ze stron Boga, a kres tych nawoływań pozostaje prawdopodobnie poza znanymi nam granicami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz