niedziela, 10 lipca 2016

Bałkańska przygoda

Ze względów zrozumiałych przede wszystkim dla osób ceniących życie ludzkie nie więcej niż los much plujek - z całym szacunkiem dla tej z pewnością potrzebnej światu populacji - zmieniłem podróżnicze plany i zamiast do Stambułu powędrowałem wraz ze swoim wiernym motocyklem przez Bałkany - ze specjalnym uwzględnieniem Albanii - do Grecji, gdzie czas płynie wolniej, a szum fal oswobadza tęsknoty i pobudza umysł do analitycznej pracy.
Po przejechaniu bałkańskiego szlaku - o czym opowiem niebawem - wakacyjnym zwyczajem dotarłem do Paralii i rozbiłem namiot na Campingu Kristi, gdzie czuję się, jak w domu, a może nawet trochę lepiej, gdyż w Krakowie nie mam widoku na bezkres lazuru, jakim mieni się tutejsze "oczko wodne" zwane Morzem Egejskim.W Stambule, który w roku 2013 gościł mnie po królewsku przez 5 dni zamierzałem przyjrzeć się kilku miejscom, gdzie bohaterowie mojej historycznej trylogii, "Ferit, Aga janczarôw" rozgrywać będą partie swoich losów, aby finalnie zwyciężyć, bądź zostać pokonanym, gdyż remisów nie będą chcieli uznawać.

Albania, hotel Lin nad Jeziorem Ochrydzkim

A Grecja pozostaje i z pewnością pozostanie niezmienna: wyczekująca klienta, wabiąca go i drenująca jego kieszeń; roześmiana, ekspresyjna, hałaśliwa, południowa, konsumpcyjna i gadatliwa tak bardzo, że często zastanawiam się, jak w tym gwarze rodziła się filozofia, która choć początek swój znaleźć musi w chaosie życia, tak chaos ów ująć musi w ciszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz