poniedziałek, 25 lipca 2016

"Pitbull. Nowe Porządki" (2016) - czarni na białych

Lubujący się w etykietach i kolokwializmach dziennikarze z pewnością określili ten film mianem “prawdziwie męskiego” i w tym wypadku nie dałoby się trafniej i zgrabniej podsumować najnowszej produkcji Patryka Vegi, który jeśli o życiu rodzimych policjantów nie wie wszystkiego, to z pewnością wie prawie wszystko.


W kręconym wedle podręcznikowych reguł sztuki filmowej “Pitbullu. Nowe Porządki” znaleźć musiało się miejsce dla rasowego “psa”, brutalnego “gangusa”, okrutnego “gangusa” oraz “gangusa” tępego zgrabnie rozładowującego napięcie nadmiernie rozwiniętym bicepsem oraz ewidentnym zanikiem istotnych części płata czołowego: kory przedczołowej i kory ruchowej mowy.  


O co chodzi? Ano o to samo, co zwykle: o walkę dobrych ze złymi, o strefy wpływów i ich poszerzanie, o tytułowy “nowy porządek” zaprowadzany - chciałoby się powiedzieć: “w imię zasad, skurwysynu”, o miłość i wreszcie o to, że zabić jest prościej niż żyć.
Nie fabuła jednak, nie scenariusz, nie realizacja - bardzo dobre zresztą - skłaniają do głębszych refleksji po skończonym seansie, lecz obraz Polski - nie tak dawno ukazany przez Vegę w kontrowersyjnych “Służbach Specjalnych” (2014) - wyłaniający się z filmowych kadrów, gdzie wszystko jest możliwe i niemożliwe zarazem, a to co białe bardzo prędko okazać może się czarnym.


Jaka jest w fimie Vegi Polska? Mroczna, brudna, nadgniła, próbująca pochłonąć więcej niż może wydalić; załatwiająca interesy na prawo i lewo z mroczną przewagą tego drugiego. Polska chcąca żyć na wysokim poziomie bez względu na koszty, którymi przecież obciążyć można innych.   
Na pochwalę zasługują także aktorskie kreacje, a zwłaszcza te stworzone przez Piotra Stramowskiego (“Majami”), Krzysztofa Czeczota (“Zupa”), Tomasza Oświecińskiego (“Strach”), czy Maję Ostaszewską (Olka) błyskotliwie wcielającej się w rolę nie grzeszącej inteligencją byłej żony “gangusa”, której temperamentu nie da się określić inaczej jak ujmującym.  


Świetnie odnalazł się w klimacie, z którego - niektórzy twierdzą: niestety - najbardziej kojarzony jest Bogusław Linda: w roli ustanawiającego nowy porządek “Babci” poradził sobie równie dobrze jak w filmach, których fragmenty dialogów do dziś powtarzane są przy okazji i bez okazji.


Duszna atmosfera obrazu, w którym ci dobrzy śledzą tych, a źli i tak widzą wszystko lepiej, znakomite tempo akcji, barwne i dowcipne dialogi, przejmująca muzyka, sugestywne kreacje aktorskie oraz smaczki-szpile wypuszczające powietrze ze scen z wydawałoby się przesadnie nadmuchanym napięciem (choćby wjazd “czarnych” do domu “Zupy”) stawiają nowego “Pitbulla” wysoko w rankingu rodzimych dramatów kryminalnych.
I z pewnością skłaniają do oczekiwania na listopadową premierę kolejnego filmu Patryka Vegi: “Pitbull. Niebezpieczne kobiety”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz