niedziela, 21 stycznia 2018

"Dark" (2017 - ) - czas nie leczy ran

Jak nazwać sytuację, kiedy w dwóch serialach powstałych na dwóch różnych półkulach geograficznych motyw przewodni jest niemal bliźniaczy, a produkcja zrealizowana wcześniej osiągnęła bardzo prędko status kultowej?
Można i najprościej. Ale nie trzeba.


Amerykański serial “Stranger Things” zahipnotyzował widzów tajemniczością, a przedstawicieli wielu pokoleń - nie tego chyba jednak, które zhalucynował, uwydatnił i zwielokrotnił Ginsberg w swoim “Skowycie” - postawił twarzą w twarz przed upadłym bezpowrotnie gmachem lat osiemdziesiątych, kiedy to Metallica nie wiedziała jeszcze, że w przyszłości zagrać jej przyjdzie na koncercie utwory Motorhead z gościnnym udziałem Lemmye’go, Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich wywoływał atomową trwogę nie tylko wśród autorów powieści science-fiction, a “Gwiezdne Wojny” zdążyły już rozpalić wyobraźnię milionów dzieciaków nie mogących zdecydować się czy w stosownych chwilach wcielać się w postać Luke’a czy Vadera.


Niemiecki “Dark” skonsternował publiczność śmiałością nawiązania do produkcji amerykańskiej i zadziwił bogactwem zawiązanej akcji, której bohaterów co niektórzy musieli rozrysowywać na piętrzących się schematach, aby uzyskać niezbitą pewność kto jest kim, a kto nikim.
Podobieństwo między produkcjami dostrzec też można w ich wielowymiarowości i choć inaczej - z perspektywy chyba fizyki - owe wielowymiarowości można by definiować, z całą pewnością można je nazwać równoległymi. Ale w tym przypadku dyskusja, która z nich jest bardziej równoległą prawdopodobnie nie znalazłaby swojego końca nawet na najwyższych uniwersyteckich szczeblach.


Ale dość o podobieństwach - “Dark” nie odżegnując się od nich przenosi widza w świat pojęć nieuchwytnych dla przeciętnego człowieka, w nieznane rozumowi kręgi tajemnic, w wymykające się percepcji łamigłówki, których rozwiązanie nie będzie ani łatwe, ani przyjemne.   
W małomiasteczkowej breji usytuowanego w cieniu elektrowni atomowej Winden na tle ludzkich, życiowych i od wieków powtarzających się życiowych dramatów, wybojów, perturbacji, spiętrzeń rozgrywa się spektakl, jakiego próżno wypatrywać na deskach pragmatycznej, przewidywalnej rzeczywistości.


Bohaterowie “Dark” kroczący drogą codzienności wybrukowanej piekłem niespełnień, krótkotrwałych wzlotów i długoterminowych upadków, wiodący swoje małe, nic nieznaczące, większości obojętne, małe, ludzkie życie, muszą nagle przystanąć w miejscu.
Oto bowiem do głosu dochodzą moce, jakich pojąć nie mógł, choć z pewnością wielokrotnie usiłował Albert Einstein, który twierdząc przed laty, że “granica między przeszłością, teraźniejszością i przyszłością jest tylko uparcie obecną iluzją” dał niemieckim filmowcom pożywkę najwyższej jakości.
I jedno jest pewne. Nikt nie pojawi się tam, by powiedzieć: “I stała się światłość”...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz