Kiedy 27 maja 1942 roku czechosłowaccy żołnierze wyszkoleni w Londynie i stamtąd samolotem przetransportowani na teren Czechosłowacji przeprowadzili udany zamach na Rzeźnika Pragi - takiego bowiem przydomku doczekał się w szybkim czasie Heydrich - świat zmienił się z całą pewnością. Zanim jednak do tego doszło wielu pytało o konsekwencje radykalnego działania. Najwięcej wątpliwości w filmie wyraża oficer ruchu oporu Ladislav Vanek (Marcin Dorociński), który od samego początku niechętnie słucha ambitnych i śmiałych planów wykluczenia Heydricha poza nawias rzeczywistości.
To co jednak zostało zaplanowane, zostało zrealizowane pod komendą Jozefa Gabcika (Cillian Murphy) i Jana Kubisa (Jamie Dornan), których odwaga i bohaterstwo są bezdyskusyjne. Raniony Heydrich nie umiera jednak od razu, lecz dopiero kilka dni później zawierza się bogom Trzeciej Rzeszy w jakich - jako gorliwy nazista - z pewnością musiał wierzyć. Zszokowany spektakularnością akcji świat wstrzymuje oddech. Nerwowo oddychają wyłącznie Niemcy robiąc to, czego obawiał się najbardziej Vanek - przeprowadzając masowe akcje odwetowe, łącznie z najgłośniejszą, boleśnie dotykającą mieszkańców miejscowości Lidice, którzy doczekali się filmowego pomniku w roku 2011 ("Lidice", reż. Petr Nikolaev).
Z perspektywy czasu wydaje się, że podjęta akcja - oprócz swojego rozmachu z pewnością komentowanego po obu stronach barykad przez szereg miesięcy - nie odmieniła oblicza wojny, a jedynie zbrutalizowała ją w wyniku czego najbardziej ucierpiała cywilna ludność, bo tak to już jest w historii, że gdzie dwóch się bije, tam obrywa trzeci, najczęściej najsłabszy. Znamy i z naszego podwórka próby zamachów nieudanych (Wilhelm Koppe, Kraków, 1943) oraz udanych (Franz Kutschera, Warszawa, 1944) oraz cenę, jaką trzeba było za nie zapłacić.
Obraz Sean Ellisa wiernie oddając ducha epoki oraz punkt po punkcie przybliżając śmiałe działanie czechosłowackich bojowników zmusza widza do refleksji nad pytaniami, jakimi przekrzykują się bohaterowie opowieści. A dotyczą one sensu, bądź bezsensu wydarzeń zaplanowanych w ciszy londyńskich gabinetów przy filiżance herbaty i szklaneczce czegoś mocniejszego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz