Mieszkańcy nadmorskiej wsi Gąski protestując w roku 2012 przeciwko budowie elektrowni jądrowej mieli świeżo przed oczami tragedię w Fokuszimie i na pewno zapamiętali wydarzenia z Czarnobyla, kiedy to podczas wybuchu reaktora niemal cały świat musiał zmierzyć się ze skutkami największej przemysłowej katastrofy jądrowej, co dla świata było poniekąd nowością, gdyż do tej pory strony pierwszych stron gazet upamiętniały katastrofę nieprzemysłową, jaką była rzeź w Hiroszimie i Nagasaki.
Być może nie miał pojęcia o mieszkańcach Gąsek Jong Woo-Park realizując w roku 2016 swoją “Pandorę”, ale na pewno zaznajomił się z grecką mitologią oraz dwoma największymi katastrofami w historii elektrowni jądrowych, a rozmach produkcji będącej owocem jego przemyśleń dosłownie rzuca na kolana i może nawet zainspirować amerykańskich mistrzów od szerokich planów.
A gdzie otwiera się w puszka Pandory? Ano, w niewielkim południowokoreańskim nadmorskim miasteczku, gdzie ku zgrozie mieszkańców od lat rozszczepia się atom i wywołuje reakcje o sile zdolnej zasilić prądem całe miasta. Troska o własne zdrowie i życie nie zrodziła się tam bezpodstawnie - w wyniku awarii kilka lat wcześniej życie straciło kilkanaście osób, w tym ojciec i brat głównego bohatera, Jea-Hyeoka.
Sytuacja powtarza się w wyniku błędnych ustaleń, zafałszowanych raportów i oczywistych grzechów decyzyjnych, dzięki czemu kamera Jong Woo-Parka mogła zająć się tym, na co z pewnością czeka żądna sensacji widownia: awarią reaktora, a tuż po niej szeregiem potwornych wydarzeń, dzięki którym jedni stać się mogą martwymi herosami, inni zaś szczęśliwie ocalałymi...
“Pandora” to film z jednej strony o biurokratycznej niekompetencji, nieumiejętności zarządzania, z drugiej portret heroizmu za wszelką cenę, czyli tematu najwdzięczniejszego w filmowym świecie. Bezwzględnie ścierają się tu racje ustanawiane w zaciszu ministerialnych, a nawet prezydenckich gabinetów z decyzjami ludzi na miejscu obserwujących rozwierającą się w błyskawicznym tempie puszkę Pandory. Paradoksalnie nie ma tu zwycięzców i przegranych, bowiem żywioł, przeciw jakiemu przyszło wystąpić bohaterom filmu równa wszystkich i sprowadza do jednego poziomu. A nie ma tam nic więcej prócz śmierci.
* Dezerter - "Nie ma zagrożenia"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz