środa, 16 kwietnia 2014

"Lęk przed Bogiem" - analiza dobra, jako przyczółku zła

Istnieje wiele rodzajów samotności i każda z nich - w zależności od osobowości korzystającego z jej usług - może być wytchnieniem, bądź utrapieniem. Błogosławieństwem, ale i przekleństwem.  
Być może jednak najwyższą formą samotności jest ta wobec Boga, jakkolwiek brzmiało będzie Jego imię, gdyż wobec jej potęgi blednąć wydaje się wszystko inne, a tak przynajmniej myśli wielu.


W tego rodzaju samotności pogrążony jest Muharrem, główny bohater filmu Özera Kiziltana, “Lęk przed Bogiem”, człowiek niezwykle pobożny i poczciwy, którego na samym początku podpatrujemy podczas codziennych rytuałów: pracy w sklepie, modlitw samotnych oraz wspólnych, aby później zobaczyć więcej, przy czym warto podkreślić, że hipnotyczność jednej z początkowych sekwencji wspólnych modlitw poraża intensywnością balansującą niemalże na pograniczu religijnej ekstazy, jakże obcej na chłodno kontemplującej Boga Europie.


Skromność i dobre serce Muharrema przykuwają uwagę imama Bractwa Muzułmańskiego, który proponuje mu objęcie posady skarbnika odpowiedzialnego w głównej mierze za zarządzanie licznym majątkiem Bractwa, przez który rozumieć należy głównie nieruchomości.


Lękając się czy podoła nowym i odpowiedzialnym obowiązkom, podejmuje się Muharrem nowej roli i sumiennie zaczyna je wypełniać dla dobra swojej społeczności, w której zaczyna odgrywać coraz ważniejszą rolę.  


Nowe wyzwania mają to do siebie, że niosą ze sobą nowe problemy, a świat znany Muharremowi wyłącznie z opowieści, świat materii i zepsucia leży nagle w zasięgu jego pokornych dłoni znających się jak dotąd wyłącznie na ablucyjnych rytuałach i prostej fizycznej pracy.
Dodatkowo gnębią go też erotyczne marzenia uznawane przez niego za grzeszne i niepożądane. Rozdarty między dawnym spokojem, a nowymi obowiązkami kradnącymi spokój ducha, Murrahem sam musi odnaleźć właściwą dla siebie ścieżkę...


“Lęk przed Bogiem” to fascynująca podróż po ludzkim sercu poddawanym surowym próbom i podszeptom samego şeytana (tur. szatan), podróż w której rozdygotane dobro widać tym więcej, im bardziej próbuje przeniknąć je zło. To również piękny portret współczesnej Turcji, gdzie świecka nowoczesność od wielu lat bierze się za bary z religijnymi tradycjami, jednakże portret namalowany przez bezstronnego reżysera próbującego wyłącznie opowiedzieć pewną historię, wszelkie morały z niej płynące pozostawiając widzom.   


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz