niedziela, 20 lipca 2014

Córy Koryntu, a kino niemieckie

Psy greckie, choć nie są - w przeciwieństwie do tych żyjących w krajach islamskich - uznawane za nieczyste, w taki sam sposób oblegają słoneczne ulice, a ich właścicielom zupełnie to nie przeszkadza. A to pewnie dlatego, że właściciele nie istnieją.
Poza typowa
Taka myśl naszła mnie, kiedym wędrował do starożytnego Koryntu, aby tam nacieszyć się choć przez chwilę tym, co pozostawili po sobie dawni budowniczowie, którzy poprzez swoją pracę umożliwiali wykonywanie obowiązków służbowych innym. Dzięki temu świat antyczny mógł rozkwitać, bogaci bogacić się, a biedni w jeszcze większą popadać biedę, gdyż taka jest reguła życia, której obalić nie zdołali nawet najwięksi rewolucjoniści.
Po dziewięciokilometrowym spacerze stanąłem u celu, aby na własne oczy przekonać się, że biedak z Polski będzie musiał archeologiczne cuda - ze specjalnym uwzględnieniem świątyni Apollina - obejrzeć zza płotu, co jak się miało okazać chwilę później było interesującym doświadczeniem.
Świątynia Apollina
Poza tym doszedłem do wniosku, że kamienie tworzące ruiny starożytnego Koryntu niespecjalnie różnią się od tych, które po zakupieniu biletu wstępu widziałem na ateńskim Akropolu, co umocniło tylko węża jakiego mam w kieszeni do silniejszej obrony portfela.
I tak oto - posługując się mową polskich turystów - "zaliczyłem" kolejne miejsce uznane przez najwybitniejsze osobistości świata nauki oraz innych światów za obowiązkowe do odwiedzenia, co zostało uwieńczone na zdjęciach, którymi nie będę zamęczał znajomych.
Zanim jednak dotarło do mnie, że po raz kolejny w życiu udało mi się zaoszczędzić kilkanaście euro wpatrywałem się gorączkowo w warowny zamek, Akrokorynt usytuowany na górze ponad świątynią Apollina.
Widok na Akrokorynt
Oprócz tego, że fortyfikacje tą uznawano za niezdobytą istniała tam również świątynia Artemidy, gdzie pewne kobiety świadczyły pewne usługi, bowiem tego domagała się nich bogini, a z wolą bożą - wiedziały o tym nie tylko średniowieczne "czarownice" - lepiej nie zadzierać.
Wpatrzony w usytuowany w górze punkt próbowałem wyobrazić sobie setki pracujących tam w pocie czoła kapłanek, jednak zawsze kiedy zamykałem oczy widziałem obrazki z niemieckich filmów dla dorosłych. Oglądaliśmy je skrycie - tj. filmy niemieckie, a nie córy Koryntu - w wieku nastu lat wspólnie z kolegami przy pomocy magnetowidu marki Sanyo oraz tej samej marki telewizora w czym niewiele różniliśmy się od inych chłopców. Tak to już bowiem jest, że nastoletni młodzieńcy koniecznie chcą wiedzieć wszystko o życiu dorosłych czym bardzo różnią się od dziewczynek. Oprócz tych, które w wieku lat trzydziestu zostają babciami.
Ostatecznie wymyśliłem, że rzeczywistość przypomina czasem niemiecki film dla dorosłych i ruszyłem w powrotną drogę, a jako że znów do przewędrowania miałem dziewięć kilometrów w temperaturze 238 stopni Celsjusza posiliłem się najpierw pysznymi pomarańczami z farmy, gdzie mieszkam, pracuję i próbuję pisać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz