środa, 30 lipca 2014

Tuńczyk Superstar

Wszyscy Grecy, jakich poznałem głośno pomstują na Stany Zjednoczone oraz na Niemcy i uznając te kraje za architektów swojej obecnej biedy. Głęboko się z nimi solidaryzując postanowiłem zerknąć w kalendarz i kiedy uświadomiłem sobie czas spędzony w Koryncie, natychmiast się spakowałem i pojechałem 500 km na północ, aby na campingu uroczej Kristi przyrządzić sobie coś do jedzenia. Najlepiej na biedno.
Oczywiście, całe moje współczucie i solidarność z narodem greckim służyć miała usprawiedliwieniu mojego skąpstwa, o czym wolę powiadomić od razu niż zostać uznanym za wojującego idealistę gotowego ruszyć na wojaczkę ze złem tego świata na sprytnym Yamahu YBR 250, który właśnie wdał się w pogawędkę z polskim samochodem zaparkowanym obok mojego namiotu. Mam wrażenie, że dyskusja zbyt prędko zeszła ze spraw pogodowych i ogólnych na tematy kultury jazdy w greckich miastach, ale póki co nie interweniuję.
Dobytek nomada (polskiego)
I siedzę oto pojedzony i popity nad Morzem Egejskim u stóp mitycznej góry Olimp, a cały świat interesuje mnie dokładnie tak jak wieczór grecki za 15 euro, na który się nie wybiorę nie tylko z przyczyn zawartych w jednym użytym tu już słowie, przeze mnie nazywanym jednak oszczędnością. Ostatnie siedem dni w Grecji zamierzam spędzić na plażowaniu, romantycznych i - co najważniejsze - darmowych spacerach brzegiem morza w stronę zachodzącego słońca, piciu piwka oraz rozważaniach o końcu świata, którego z niecierpliwością wypatruję wierząc, że w czynności tej nie jestem odosobniony.
Zanim jednak pójdę sprawdzić, gdzie można kupić piwko za maksymalnie 80 centów opowiem jak najprościej przyrządzić tuńczyka z kaszką kuskus à la ma kota.
To jest Spartan. 80 centów
Po pierwsze: należy zaopatrzyć się w polskim supermarkecie w kuskus oraz puszkę tuńczyka, a następnie udać się legendarnym Yamahem YBR 250 z Krakowa do Koryntu, aby po przebyciu 2000 km po raz kolejny zrozumieć, że jazda autostradami motocyklem ma tyle uroku, co kac z roku 2001, albo roku go poprzedzającego.
Po drugie po kilkutygodniowym pobycie w Koryncie należy podjąć decyzję o wyjeździe i następnie niespiesznie, bez pomocy autostrad dotrzeć do Paralii i zachwycić się piękną górską trasą wijącą się między Larisą, a Katerini po drodze mijając łażące po asfalcie żółwie.

Ciekawostka dla malkontentów
Niestety, żółwie nie chodziły tyłem grając na harmonijce ustnej, choć to byłoby dopiero coś!
Żółw pływający, ale latać nie potrafi
Po trzecie należy w Lidlu w Paralii zakupić ogórka, paprykę dodatkowo obciążając budżet solą morską oraz tekturowymi talerzami, których wcześniej najlepiej zapomnieć zabrać z Polski.
Efekt Superstar

Po czwarte należy obrać ogórka, spreparować paprykę, zagotować wodę, zalać nią kuskus, a kiedy kaszka będzie gotowa na talerzu wymieszać wszystkie składniki doprawiając solą do smaku. Pieprzu i innych przypraw nabywać nie należy, gdyż koszta przyrządzenia przyprawy będą za wysokie, a pamiętać trzeba, że jesteśmy w trawionej kryzysem Grecji i jakąś solidarnością wykazać się powinniśmy. Może i nad nami, biedakami z Polski w końcu kto łzę wyleje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz