piątek, 4 lipca 2014

Powieść w odcinkach, podróż też

Podczas pisania “Najdłuższej nocy” oprócz dostarczenia rozrywki czytelnikom nie przyświecała mi żadna inna idea. Oczywiście, wieczorami nachodziła mnie chęć wypicia pysznego piwka, którą w dobrej wierze spełniałem, wiedząc, że w niczym mi to nie szkodzi, gdyż wieczorami nie piszę. Nie znaczy to, że nie pracuję, bo pisząc książki w pracy jestem cały czas, choć pisania wolałbym nie nazywać pracą, a po prostu… pisaniem.
Stawiając kulfony mające ostatecznie przemianować się w wartką powieść sensacyjną opartą na brudach sięgających przeszłości schowałem do szuflady wszystko, co wiązać mogłoby się z moją twórczością istotniejszą, sygnowaną prawdziwym, nie fikcyjnym nazwiskiem. Przypuszczam, że ktoś z pewnością mógłby dopatrzeć się czegoś “głębszego” w umiejscowieniu akcji w Krakowie ogarniętym ciemnością nocy, podczas której w Rzymie umierał Jan Paweł II i pod żadnym pozorem w takie interpretacje wtrącał się nie będę.



Założenie było proste: po mocnym wstępie, przejść do jeszcze gwałtowniejszej akcji, która - jak tytuł wskazuje - trwać miała jedną noc pełną dramatycznych wydarzeń odmieniających całkowicie istnienie Jakuba Sybieja, głównego bohatera powieści, a przy okazji naczelnego redaktora jednego z brukowych dzienników wypełniających codziennie kolorową breją przydomowe rynsztoki.  

CIEKAWOSTKA
W powieści nie występuje żaden motocyklista.
Znalazło się jednak miejsce dla pięknej kobiety.

Powieść pierwotnie miała ukazać się w pewnym wydawnictwie, jednak, mimo iż z matematyki zawsze miałem słabe oceny, zacząłem liczyć i kalkulować. Dzięki tej nieudolnej arytmetyce przypomniałem sobie o istnieniu pojęcia “alternatywa”. Wyszedłem jej naprzeciw i uznałem, że czas - nie ja pierwszy na świecie, jako autor będę działał w taki sposób - na internetowy eksperyment na moim nowym blogu wodcinkach.blogsopot.com, a konkretnie na powieść w odcinkach. Przy czym dobrze, abym podkreślił, że każdy odcinek kosztować będzie 1 złoty polski, który przelać będzie można na konto bankowe nie znajdujące się, niestety, na Kajmanach. Nie muszę dodawać, że opłaty tej nie nazwę obowiązkową.
Odcinki publikował będę w piątek, a będzie ich w sumie dwadzieścia osiem - krótszych i dłuższych - za co bardzo przepraszam, gdyż w żaden sposób nie udało mi się zamknąć całości w dwudziestu. Wiem, jak bardzo musi boleć wydawanie co tydzień jednej złotówki, gdyż jestem świadomy, jak bardzo płakałbym i biadał przeżywając taki dramat.
Ciekawostką niech będzie fakt, że początkowo historia ta znajdowała się w sferze fikcji, była swoistego rodzaju żartem: jej pierwszy rozdział umieściłem na końcu mojej powieści “Namiętność w miejscu publicznym” w odpowiedzi na zapytanie pewnych moich znajomych, które brzmiało: czy mógłbym napisać coś mniej artystycznego?
Wszystko to dzieje się jednak w cieniu mojej kolejnej podróży, którą rozpoczynam już w sobotę. Wspomniałem o niej na innym blogu:
Tym razem przez ponad trzydzieści dni mierzył się będę nie tylko z moją nową, powstającą powieścią, ale… O tym opowiem niebawem. A widzi mi się, że będę miał o czym pisać.  


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz