poniedziałek, 15 grudnia 2014

"Nightcrawler" (2014) - IAmerica

Powiadają, że w Stanach Zjednoczonych wszystko jest możliwe. Pucybut wspiąć może się ponad półki z butami, prosty żołnierz sprawiedliwość wymierzyć może największemu zagrożeniu, a opowiedzieć o tym wszystkim praca kamery. Niektórzy nazywają ją przeklętą. Niesłusznie. Kamera to przedmiot bezduszny, wypełniający w wersji cyfrowej polecenia człowieka. Ten z kolei potrafi zgotować piekło. 


Opowiada o tym przejmujący, brutalny w sferze wizualnej, emocjonalnej, psychologicznej oraz każdej innej thriller Dona Gilroya “Nightcrawler”. W główną rolę socjopaty z Los Angeles, wcielił się budząca podziw wirtuozerią Jack Gyllenhaal. Biorąc pod uwagę imponujący dorobek aktorski ostatnich dwóch lat (‘Bogowie ulicy”, “Labirynt”, “Wróg”) mistrzostwo nie powinno nikogo dziwić.


Kiedy pewnego dnia Louis Bloom, drobny złodziejaszek o pewnym potencjalne intelektualnym oraz niekwestionowanej charyzmie zaczyna rozumieć, że bycie płotką w świecie pełnym rekinów jest nieopłacalne, postanawia odmienić bieg wydarzeń. A właściwie nie on, lecz przypadek, który sprawił, że Louis Bloom ze złodzieja nie tylko metali kolorowych zamienił się w operatora kamery poszukujących ciekawych tematów na “wiadomość dnia” do lokalnej stacji tv.


Najmując sobie pomocnika, niezbyt rozgarniętego Ricka (Riz Ahmed) wyrusza świeżo ochrzczony operator, aby wydrzeć nocnym ulicom ich najgorętszy towar: cierpienie, krew, śmierć, pożogę.
Bardzo prędko okazuje się, że wrodzone talenty Blooma oraz jego bezdyskusyjny, socjopatyczny brak skrupułów bardzo prędko windują go wysoko w świecie telewizyjnego biznesu. Kluczowe dla jego dalszej kariery jest nagranie z rezydencji, gdzie popełniono potrójne morderstwo. Przed przybyciem policji jego kamera zarejestrowała nie tylko ofiary zbrodni, ale i uciekających sprawców. Dzięki temu w głowie Louisa Blooma rodzi się śmiały plan...



“Nightcrawler” to porażający, smutny obraz. Cynizm miesza się tam z cynizmem większym, życie ludzkie warte może być trzysta dolarów, a za piętnaście tysięcy… proszę obliczyć samemu. To precyzyjny rozrachunek ze światem rynsztokowej telewizji, gdzie pod pozorem “misji społecznej” oraz “chęci podkreślenia ofiarności walczących ze złem” kwitnie presja zwiększenia oglądalności za wszelką cenę. Czy w świecie tym oprócz operatorów kamer i reporterów zawsze gotowych do zrelacjonowania dekapitacji na żywo ktoś może mieć jeszcze prawdo do zadowolenia. Tak. Producenci książeczek czekowych niezbędnych we współpracy z niezależnymi operatorami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz