poniedziałek, 8 czerwca 2015

"Chappie" (2015) - jestem czy nie jestem?

"Dlaczego wy, ludzie krzywdzicie siebie nawzajem?" Tak zapytał robot policyjny, kiedy za sprawą tych, do których adresował pytanie przestał pełnić policyjną funkcję i musiał zmierzyć się z ludzkim okrucieństwem i wyrafinowaniem. Nie usłyszał jednak satysfakcjonującej odpowiedzi, co więcej, nie doczekał się jej wcale. Mógł co najwyżej wysnuć pewne wnioski, które także i dla widza podglądającego przygody Chappiego (głosu użyczył mu Sharlto Copley) wydawać się mogą aż nazbyt oczywiste.


W Johanesburgu niedalekiej przyszłości rozgrywa się akcja filmu, w którym prawo na pierwszej linii frontu reprezentują roboty produkowane przez pewną korporację zainteresowaną - jak każda korporacja - zyskami ze sprzedaży, redukcją ponoszonych kosztów oraz działalnością dobroczynną, jaką można się pochwalić w chwilach, kiedy jest to przydatne.
W korporacji tej - jak w każdej korporacji - toczy się nieustanny i wyczerpujący wyścig, którego stawką jest prestiż oraz wynikające z niego wymierne korzyści finansowe. Głównymi jego uczestnikami są dwaj konstruktorzy: Deon Willson (Dev Patel) oraz Vincent Moore (Hugh Jackman) i choć obaj uprawiają tę samą profesję różnią się znacznie w podejściu do robotyki. Jeśli pierwszy marzy o sztucznej inteligencji, tak drugi wyłącznie o prawdziwej walce, do jakiej szykuje swojego monstrualnego robota. Konflikt między nimi jest nieunikniony i nie dotyczyć będzie wyłącznie etyki.  


Poza tym w filmowej rzeczywistości Neilla Blomkampa znanego z “Dystryktu 9” i “Elizjum” wszystko jest proste: zaprogramowani funkcjonariusze wypełniają obowiązki z podręcznikową precyzją, sprawiedliwość zdaje się unosić łeb wyżej od niesprawiedliwości, a ci co mają głodować i ubożeć, głodują i ubożeją, jak to ma zawsze miejsce w historii tej dziwnej planety. Nie, nie dziwnej. Dziwny bywa jedynie upiornie zdradziecki i chciwy, śmiertelnie niebezpieczny gatunek zamieszkujących ją ludzkich zwierząt.


Wszystko zmienia się, kiedy eksperymentalny robot Willsona zostaje przechwycony przez zmagających się z poważnymi tarapatami gangsterów (Ninja i Yolandi doskonale rozpoznawani przez szerszą publiczności z muzycznego projektu Die Antwoord), którzy zamierzają wykorzystać Chappiego - bo takie imię otrzymuje ex-policjant - do czynów do jakich nie został zaprogramowany.
Sprawy zaczynają wymykać się z pod kontroli każdej ze stron...    


Bardzo mądre pytania zadaje Blomkamp w swoim filmie i mimo iż na większość z nich każdy człowiek potrafi odpowiedzieć na ścieżkach własnego życia dokonując takich, bądź innych wyborów, niektóre z nich wymykają się ludzkiej wiedzy - istnieją bowiem wyłącznie w świecie abstrakcji. Jak choćby sztuczna inteligencja podniesiona w filmie przez genialnego naukowca do ludzkiego poziomu i zaimplementowana Chappiemu rodząc kolejne pytanie - czy jest zatem jeszcze “sztuczną” czy też może zupełnie innym tworem?     


Jest “Chappie” wzruszającą opowieścią o przyjaźni między konstruktorem, a jego dziełem, który tworząc świadomość maszyn na ludzkie podobieństwo w niemalże boski sposób powołał do życia mechaniczną istotę zdolną odczuwać, współczuć i dokonywać wyborów. To historia także pewnej samotności, z którą formujący się po przeprogramowaniu robot mierzyć się musi w świecie dorosłych, gdzie - niczym nowo narodzonemu dziecku - znacznie bliżej mu do niewinności, zachwytu i ciekawości, niż do przemocy i nienawiści.    



Jesteśmy mali i podli, zdaje się mówić reżyser, ale i też zdolni do empatii i czynów heroicznych. Szkoda tylko, że chęć podjęcia pierwszej postawy nierzadko przekreśla fakt istnienia tej drugiej. Zawsze jest jednak możliwość wyboru.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz