Kiedy na krzyżu konał Ten, którego święto odrodzenia celebrowano w obrządku greckim w tym roku 1 maja wśród obserwujących znalazło się służbowo kilku żołnierzy z Legionu X. Przewodził im trybun Klawiusz (znakomita rola Josepha Fiennesa), żołnierz doświadczony i zahartowany w wielu bojach, marzący o powrocie do Rzymu i o kawałku ziemi, jaki przypadał w udziale legionowym weteranom po zakończeniu służby.
Kiedy Sanhedryn pod wodzą arcykapłana Kajafy dokonał swego (doprowadził do wyroku skazującego Jeszuę), a zadowoleni faryzeusze i saduceusze na chwilę zapomnieli o wzajemnych niesnaskach ciesząc się z uwolnienia się Tego, który obwołał się Mesjaszem, stało się to, czego najbardziej się obawiali.
Kiedy grób, gdzie złożony został syn Miriam opustoszał, a legioniści go strzegący zniknęli, prokurator Piłat zarządził Klawiuszowi przeprowadzenie dochodzenia mającego ustalić, gdzie znajdują się doczesne szczątki dopiero co ukrzyżowanego Joszuy, syna-nie syna Józefa, którego istnienie w oczach lwiej części Sanhedrynu zagrażało jedności Izraela oraz - a może: przede wszystkim - interesom najdostojniejszych rodów czerpiących olbrzymie profity z racji swojego pochodzenia. Protestował przeciw temu w sposób spektakularny Joszua biczem gromiąc handlarzy kupczących w Świątyni Pana narażając na z pewnością niemałe straty tych, których obecność protestującego coraz bardziej była nie na rękę.
Trybun Klawiusz wyrusza zatem, aby stanąć - czego nawet nie przypuszczał - oko w oko z Tajemnicą mającą odmienić dalszy jego los. Wdrażając w życie żmudne procedury dochodzeniowe: poszukując świadków, a następnie ich przesłuchując zaczyna sobie racjonalista, jakim niewątpliwie jest Klawiusz mimo wiary w Boga Wojny, Marsa, tworzyć obraz Joszuy, syna-nie syna Józefa, którego na jego służbowe polecenie jeden z legionistów litościwie uśmiercił włócznią, aby zaoszczędzić mu powolnej męki krzyżowej, która trwać mogła nawet kilka dni.
“Zmartwychwstały” Kevina Reynoldsa, mimo iż sygnowany przez hollywoodzkie studia niewiele ma w sobie wielkiego widowiska mogącego zaczarować miliony widzów - to niespieszny obraz, w którym krok po kroku śledzimy wydarzenia rozgrywające się tuż po zniknięciu ciała Joszuy z grobowca, w którym zostały złożone.
Podążamy przez bezdroża i pustynie, przez spieczoną słońcem ziemię Izraela i - niezależnie od wiary, bądź niewiary - przeżywamy raz jeszcze historię Tego, który będąc człowiekiem został przeznaczony ludzkiemu cierpieniu, ludzkiej śmierci, aby ten i ów w czysto fizycznym procesie odnaleźć mogli wskazówki co do dalszego życia i postępowania, albo ich nie znaleźć.
O wątpliwości przede wszystkim opowiada “Zmartwychwstały”, którą przedstawia się tutaj, jako źródło największej wiary, a nawet udowadnia, że bez niej wiara nie mogłaby istnieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz