poniedziałek, 22 października 2018

"22 July" (2018) - wpół do sprawiedliwości

Kiedy w 2011 Paul Greengrass powoli zaczynał zapominać o zrealizowanym rok wcześniej “Green Zone” i poszukiwać tematu nowego filmu, jakim okazał się pewien kapitan statku porwany przez somalijskich piratów, Anders Breivik dokonał masowego mordu na wyspie Utoya. Nie wiedzieli nic o sobie, choć może ten drugi obejrzał któryś z jego filmów, mimo iż wyglądał jakby interesowały go tylko dzieła Leni Riefenstahl.
Ich los - ten sam, który w najdziwniejszych roszadach skonfigurował już najróżniejsze osoby - połączyła kamera reżysera, który przy jej pomocy opowiedział o wydarzeniach z 22 lipca 2011 roku.


Leniwie rozpoczyna się retrospekcja. Wyspa Utoya, obóz młodzieżowy: gry, zabawy, w tle większe idee. Nimi też zdaje się być wypełniony Breivik przygotowujący się do uderzenia.
Atakuje w końcu. Pierwsze obrywają rządowe budynki w Oslo. To przed nimi eksploduje furgonetka wyładowana domowej produkcji bombą. Dalej jest już wyspa Utoya. I Breivik pojawiający się tam w mundurze policjanta, jakoby w celu zabezpieczenia wyspy. Zaczyna się rzeź...   


Jej następstwem jest śmierć oraz ból i cierpienie ocalałych. Na jednym z nich, nastoletnim Viljarze koncentruje się Greengrass przybliżając etapy jego walki o życie i rekonwalescencji. Pięciokrotnie postrzelony chłopiec przeżył, choć nie udało się to jego najlepszym przyjaciołom.
Ofiarę i kata zdaje się łączyć edukacja. Stłamszony psychicznie i fizycznie poraniony Viljar uczy się chodzić. Odpowiadający za jego gehennę Breivik z energią przygotowuje się do procesu, podczas którego zamierza wyłuszczyć swoją ideologię. Ofiara walczy o życie, kat o uznanie jego czynu. Viljar próbuje zdyscyplinować ciało i odzyskać nad nim panowanie, Breivik dąży do uzyskania kary będącej w jego oczach dopełnieniem przeprowadzonych ataków, podniesieniem ich do najwyższej rangi.   


Beznamiętna jak zimny mord Breivika i jego prawa dłoń wyciągnięta w faszystowskim pozdrowieniu na sali sądowej jest opowieść Greengrassa, mimo iż chwilami młody Viljar zdaje się eksplodować od tłumionych emocji.     
“22 july” to opowieść o bucie mordercy i traumie jednej z jego ofiar. Choć wydawać by się mogło że dobro ostatecznie zatriumfowało, widz - ten przeciętny, nie wyznający się na meandrach prawa norweskiego, lecz w obliczu brutalności opowiadający się raczej za biblijnym “oko za oko” - musi odnieść wrażenie, że ma do czynienia z triumfem połowicznym.


Oto bowiem ktoś, kto w jego oczach zasługuje na śmierć co najmniej siedemdziesiąt siedem razy pręży się przed kamerami, jak Goebbels, instruując świat przy pomocy, jak zwykle czujnych mediów o swojej filozofii, w której miejsce jest tylko dla rdzennych Norwegów.   
Co więcej, w tym samym przeciętnym widzu dzieło Greengrassa zasiało z pewnością trwały niepokój. Nie wie on bowiem ilu jeszcze podobnych Breivikowi czai się w dniach, które nadejdą...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz