poniedziałek, 12 maja 2014

"Zulu" (2013) - śmierć pod słońcem

RPA jest krajem - podobnie jak wiele innych państw - w którym podręczniki do historii napisano krwawą czcionką, choć najnowsze produkcje filmowe próbują zwrócić uwagę , że teraźniejszość niedawnego gospodarza Mundialu również upodobała sobie czerwień.


Kiedy w ogrodzie botanicznym w Kapsztadzie znaleziona zostaje młoda, pobita na śmierć studentka nafaszerowana nową odmianą metamfetaminy do akcji wkraczają detektywi z Wydziału Zabójstw: życiowo rozbity Brian Eppken (Orlando Bloom w prawdopodobnie najlepszej swojej roli), skrywający sekret sięgający czasów Apartheidu, Ali Sokhela (Forest Whitaker) oraz szczęśliwy mąż i ojciec, Conrad Kemp (Dan Fletcher).


Bardzo prędko okazuje się, że śmierć - jak ma to w swym zwyczaju - upodobała sobie skąpane w słońcu południowoafrykańskie ulice i nie zważając na rangę, pochodzenie społeczne, kolor skóry czy stan posiadania ścina życie nierzadko z wyjątkową brutalnością.


Równie szybko wychodzi na jaw, że na ulicach pojawił się nowy narkotyk nazywany Tik, którego geneza sięga mrocznych czasów segregacji rasowej i szalonych pomysłów na jej ostateczne rozwiązanie z możliwie jak największą szkodą dla ludzi o czarnym kolorze skóry.
A słońce świeci dalej zupełnie nie przystając do wywiązującej się nieoczekiwanie rzezi…


Dochodzenie trwa. Zamieszanych jest w nie coraz więcej osób łącznie z gangsterami nie przywiązującymi większej wagi do policyjnej nietykalności, choć po prawdzie część z nich to tylko płotki, które uwielbiają być marionetkami. Na samym dnie tego bezpardonowego oceanu okrucieństwa wypoczywają naprawdę wielkie i stare ryby mając nadzieję, że znów uda się im wyjść cało z opresji, jak to już wcześniej bywało, a zgromadzone środki pozwolą na spokojne życie i taki sam sen zarezerwowany rzekomo wyłącznie dla sprawiedliwych.     
Precyzyjna konstrukcja fabuły, misterny splot faktów i domniemań prowadzący do scen finałowych, świetnie nakreślone postaci oraz porażająca chwilami brutalność ujęta z formalną prostotą czynią z “Zulu” arcydzieło gatunku.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz