poniedziałek, 9 czerwca 2014

Weekend, Yamah tańczy - niskobudżetowe tam i z powrotem

Nie miał pojęcia - choć pewnie przeczuwał - prof. Gabriel Narutowicz projektując w latach dwudziestych minionego wieku zaporę w Porąbce, że kilkadziesiąt lat później zatrzyma się przy niej niebieski motocykl, którego kierowca kierowany przemożnym pragnieniem wytchnienia od miejskiego zgiełku, rozbije namiot niedaleko betonowego molochu.  

Zapora Porąbka


Niebieski Yamah
Weekend za grosz

Wyjeżdżając z Krakowa nie przyświecała mi żadna większa idea, prócz jednej: mam wzbraniać się przed zwiększeniem swojej biedy i konsekwentnie unikać wysokich opłat, a zwłaszcza tych kredytowych wystawianych przez służby podległe bezpośrednio faraonowi.  
Poza tym chciałem pospacerować po terenie górzystym oraz zająć się innymi formami rozrywki. Plan niemal w całości zrealizowałem.

Niski budżet
W drodze stosunkowo niezbyt szerokiej
Na drodze krajowej nr 52 średnia prędkość podróżna mojego niebieskiego Yamaha wyniosła mniej więcej 52 km/h, czyli zgodnie z przepisami. Nie dbałość jednak o literę prawa mną kierowała, ale przemożna chęć uczynienia weekendowej przygody niemalże darmową, a jeśli się nie uda, to przynajmniej półdarmową. Zaplanowałem oszczędzać na wszystkim, także i na benzynie, co wielce się opłaciło. I gdybym tylko znalazł banknot 50 złotowy, cały wypad zwróciłby mi się z nawiązką.
Sunąc majestatecznie jakieś pół centymetra nad asfaltem nie odnotowałem żadnych ciekawych zjawisk, nie dane mi było ujrzeć przedstawicieli obcej cywilizacji, a z kolei reprezentujący cywilizację mi znaną chwiali się na nogach wlokąc się poboczem, przez co sprawiali wrażenie jakby troszkę obcych. Nie tylko sobie samym.
Oczywiście, minąłem po raz kolejny park dinozaurów i miniatur w Zatorze, jednak obiecałem sobie, że tam nie wejdę, bo dinozaury chciałbym zobaczyć na żywo, podobnie jak Wielkie Piramidy. Już na samym początku podróży zaoszczędziłem ładne kilkadziesiąt złotych.
Po półtoragodzinnej jeździe dotarłem do celu.

Camping
Po rozbiciu tymczasowego domu, zabawiłem się w firmę cateringową i dostarczyłem sobie pożywienia, przez które rozumieć należy zupkę w proszku (à la w kubku), chlebek razowy oraz wołowinę gotowaną z rosołu. 

Catering
Dzięki temu zaoszczędziłem kolejnych kilkanaście złotych, które z całą pewnością i wielkim zaangażowaniem wyprowadziliby z mojego portfela lokalni restauratorzy, jakich w Międzybrodziu Bialskim i okolicach nie brakowało.

Żar - góra wiatrów  
Upodobali sobie Żar paralotniarze i szybownicy, choć osobiście uważam, że przebywając w powietrzu postępują wbrew buntującej się czasem przeciw temu naturze. 

Na wysokości
Mimo wszystko przyjemnie jest poobserwować podniebne harce śmiałków, którym niestraszna jest ani wysokość, ani napędzające ich pojazdy wiatry dmiące w górze.   

Góra Żar
Na Żar można dostać się na trzy sposoby:
- wejść na nogach
- wjechać kolejką linową
- wjechać motocyklem
Przepraszam, istnieje jeszcze sposób czwarty: widziałem kiedyś kilku turystów, jak uparcie i upiornie pełzli na szczyt w czasie częstych przerw racząc się wysokoprocentowym paliwem, które wraz z upalnym słońcem tworzyło idealny do pełznięcia klimat.
Na Żar zawsze wchodzę na nogach - choć motocyklem górę odwiedziłem - a powód jest bardzo prosty: lubię chodzić, kiedy nie muszę jeździć. 

Lewa
W popołudniowych godzinach w weekendowe dni trasa na Żar obłożona jest wszystkim, co jeździ z natężeniem co najmniej wielkomiejskim i moim zdaniem jazda w tym ścisku wąską, górską trasą nie jest czynnością skłaniającą do natychmiastowego wzięcia w niej udziału. 

Dziewczyna na Romecie Division 250
Na miłośnikach grupowej jazdy tłok jednak nie robił większego wrażenia, dzięki czemu wszyscy mogli dotrzeć do celu, aby stwierdzić, że wolne miejsce parkingowe znajduje się wyłącznie tam, gdzie latają paralotnie - wysoko w górze.  
Tym razem jednak remont mostu w Międzybrodziu Żywieckim zastopował mój wędrowniczy zamysł i zmusił do odejścia w poszukiwaniu innych form rozrywki.

Inna forma rozrywki
Na Żar wciąż można się było dostać objazdem dość komfortowym dla kierowców, mniej dla liczącego się z czasem pieszego.   

Fotoreporter plenerowy
Zanim jednak zająłem się inną formą rozrywki postanowiłem, że spróbuję zminimalizować koszta weekendowej fanaberii. Zająłem się zatem podpartywaniem żywych stworzeń z zamiarem uwiecznienia ich na karcie pamięci i zaoferowania efektów swojej pracy wiodącym magazynom podróżniczym z NG na czele. Sam przed sobą wyznałem w duchu, że nie interesuje mnie chwała i sława odkrywcy, ale wyłącznie zwiększenie stanu salda na koncie bankowym, w czym - jak sądzę - znacznie różnię się od większości eksplorerów.  
Długo nie musiałem czekać aż obiektyw mojego aparaciku wypatrzył cuda natury gotowe przyjść mi z pomocą poprzez nadaną im na drodze ewolucji wdzięczność.  

Zdjęcie do NG
Kiedy zakursowałem po raz drugi do sklepu po inną formę rozrywki dostrzegłem obwieszczenie na jednym z okien informujące, że jeśli wyrażę taką ochotę na wyjeździe moim weekendowym będe mógł zarobić, podczas gdy jak do tej pory wyłącznie traciłem.
Zrezygnowałem jednak z podjęcia pracy dla panów, choć nie potrafię wyjaśnić, dlaczego tak się stało. Może to po prostu Los zadecydował.

Anons
Wracając do innej formy rozrywki ze zdumieniem odnotowałem, że plenery się nie zmieniły, w jeziorze wciąż jest woda, a w niej z pewnością stwory mogące dopomóc mi w “dorobieniu do pensyjki”.

Zamieszanie
Z gracją i dużą swobodą piętrzyły się pode mną rybki, jednak żadna z nich nie miała wiele do powiedzenia, czym udowodniły staropolskie powiedzenie o dzieciach i rybach nie posiadających głosu.

Wytchnienie
Wieczorem zaległem w niebieskim namiociku, a Yamah mój drzemał na zewnątrz śniąc sprośne sny, jak to tylko on potrafi. Do snu ukołysał mnie Jacq Christian, znakomity francuski egiptolog, do którego pięcioksięgu o Ramzesie Wielkim bardzo lubię wracać podczas dłuższych, bądź krótszych wypadów.

Lektura
Następnego dnia był już tylko powrót, jednak niewiele mam o nim do powiedzenia, gdyż zawsze związany jest on z pewnym rodzajem smutku…

O dłuższych moich podróżach poczytać można m.in. tu:











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz