Trwająca od pewnego czasu tendencja produkowania filmów opartych na faktach zdaje się sięgać szczytów. “Jedyny ocalały”, “Gra tajemnic”, “Teoria Wszystkiego”, “Wilk z Wall Street”, “American Hustle”, “American Sniper”, “Niezłomny”...
Wśród filmów dopiero co powstających z całą pewnością nie można zaliczyć do tej kategorii trzech kolejnych części “Avatara”, ale już na pewno w 2016 roku warto będzie zwrócić uwagę na “Flying Horses” w reżyserii Gary Oldmana.
Grono obrazów garściami czerpiącymi z zaszłych wydarzeń uświetnił znakomity “Foxcatcher” Benneta Millera, być może jeden z bardziej wstrząsających dramatów wyprodukowanych w Hollywood na przestrzeni ostatnich lat. Próbuje w nim reżyser “Moneyball” odnaleźć odpowiedź na dość proste w istocie pytanie - dlaczego John du Pont w roku 1996 musiał pociągnąć za spust pistoletu i uśmiercić zapaśnika Davida Schultza, którego zatrudniał, jako trenera w sponsorowanym przez siebie teamie?
Prawda mistrza
Prawda jest jedna: możesz być mistrzem w zapasach, jednak musisz wiedzieć, że gdy dopali się olimpijski znicz, wróci zwykłe życie, a wraz z nimi wiele niechcianych i niepożądanych sytuacji. Nie będą chcieli widzieć twoich medali. Będą pytać o czy na pewno zdążysz zapłacić czynsz w terminie... Tak mógłby Mark Schulz, zapaśnik i medalista podsumować pewien okres swego życia. Być może mówiłby tak dłużej, gdyby nie zaskakujący telefon z innego świata, który wyrwał sportowca z nędznego mieszkania pełnego chińskich zupek i okrytych kurzem czasu trofeów.
Zaproszony do posiadłości milionera Johna du Pont otrzymuje Mark klarowną propozycję: trenuj w mojej sali, żyj za moje pieniądze, mieszkaj w moim mieszkaniu i zdobądź dla mnie tytuł Mistrza Świata oraz złoto olimpijskie. To wzmocni nadwątlone morale Ameryki, gdyż potrzebuje ona zwycięzców.
Zgoda wyrażona przez Marka Schulza mogła być uznawana przez niego za najlepszą decyzję w życiu. Do pewnego momentu.
John Eleuthère du Pont
Niedoceniany przez matkę, lubiący być tytułowany “Złotym Orłem”, “mentorem” i wieloma innymi przydomkami obsesyjnie pragnie zdobyć jej uznanie. Bezskuteczność starań zwrócenia na siebie uwagi rodzicielki z pewnością musiała frustrować du Ponta. Zrodziła w nim negatywne emocje przez lata odkładające się tych sferach osobowości, które najczęściej poszukują ujścia na drodze szaleństwa. A to przeważnie bywa niezgodne z literą prawa.
Prawdopodobnie przez całe życie izolowany od brudu świata pod kloszem bogactwa swojej dynastii, zatracił du Pont kontakt z realnym światem. Trudno się dziwić takiemu odrealnieniu u człowieka, dla którego - za sprawa rodzinnej fortuny - nie ma rzeczy niemożliwych.
Skryty za parawanem miliardowych inwestycji w przeczuciu, że świat ceni go wyłącznie za bogactwo rozwija się w “Złotym Orle” miłość własna, która w pewnym momencie urasta do patologicznych rozmiarów.
A chce“Złoty Orzeł” latać, ba, chce latać najlepiej i najwyżej. Pragnie dowodzić, być ojcem i przyjacielem, ekspertem i znawcą tematu: trenerem zapaśników. Kto wie, może matka w końcu dostrzeże jego wielkość? Pomóc ma mu w tym Mark Schulz przy pomocy swej sztuki, a później - w wyniku pewnych okoliczności - dołączyć ma do niego brat, David. Ku swojej, niestety, zgubie...
Suma wszystkich lęków
“Foxcatcher” przeraża. Intensywność psychologicznego zagmatwania w pewnym momencie jest tak wielka, że pomimo leniwie, żeby nie powiedzieć: dostojnie przesuwających się kadrów odnieść można wrażenie, że ekran eksploduje z nieznaną człowiekowi siłą. Bez wątpienia zasługa to znakomitych kreacji Chaninga Tatum (Mark Schulz), Marka Ruffalo (David Schulz) czy wreszcie Steve’a Carella oscarowo kopiującego postępujący obłęd Johna du Pon.
“Foxcatcher” podsumować można na wiele sposobów, bo i przecież kilka wątków zręcznie poprowadzonych w filmie to kilka postaci odmiennie postrzegających rzeczywistość i tyleż samo interpretacji zachodzących wydarzeń. Przede wszystkim jednak to opowieść o ego, które rozsadzając człowieka od środka, nadymając go do karykaturalnych rozmiarów w pewnym momencie poczuło się urażone i zaczęło domagać się ofiary. I znalazło ją. I nakazało pociągnąć za spust.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz